A jak... Chwila relaksu, najlepiej z książką lub czasopismem, wyjście na zakupy, spotkanie z koleżanką, albo jeszcze fajniej - aktywnie! Moja ulubiona aktywność - pływanie.
Dwa dni temu po raz pierwszy od porodu zostawiłam swój mały skarb razem z moim dużym skarbem i urządziłam sobie wieczór, choć to za dużo powiedziane - chwilę wieczorem tylko dla siebie na basenie. No może nie tylko dla siebie, bo oprócz mnie było jeszcze trochę innych osób, ale relaks cudowny. Najpierw pływanie, potem na odprężenie bicze wodne, jaccuzi i oczywiście zjeżdżalnia :)
Kiedyś, tzn. jeszcze zanim byłam w ciąży, basen to był nasz rytuał - przynajmniej raz, a zazwyczaj dwa lub trzy razy w tygodniu szliśmy pływać. I obojętne, czy słońce w pełni, czy deszcz czy śnieg - pływać trzeba było dla dobrego samopoczucia. Kiedy zaszłam w ciążę, lekarz stanowczo zabronił - ciąża wysokiego ryzyka, więc lepiej dmuchać na zimne i znaleźć sobie inne hobby...
Po porodzie, wiadomo czasu zbyt wiele nie było wolnego, opieka nad małym zajmowała cały czas, a reszta to odsypianie. Poza tym, była jeszcze obawa, że zamiast w wodzie, mielibyśmy jak Kleopatra kąpiel w mleku ;)
Aż w końcu nadszedł ten upragniony dzień - miałam gdzieś moją "rozciągniętą" ciążą sylwetkę, rozstępy na udach i brzuchu, a w głowie tylko jeden cel - POPŁYWAĆ.
Pływanie jest cudowne - odpręża nie tylko ciało, ale i umysł. I wcale nie trzeba być Michealem Phelpsem, żeby dobrze czuć się w wodzie. Wystarczy tylko trochę chęci i czasu, a pływanie zagwarantuje najlepszy relaks i odstresowanie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz