niedziela, 5 stycznia 2014

Wzięłam się za siebie!

Dokładnie z dniem 1 stycznia 2014 (ta magiczna 7 może rzeczywiście zdziała cuda i przyniesie sukces!) rozpoczęłam realizację jednego z moich noworocznych postanowień - schudnąć kilka kilogramów. Jednak nie tylko dieta, a przede wszystkim stawiam na ruch, żeby poprawić również swoją kondycję, żeby nadążyć za małym, kiedy już zacznie biegać ;)



Z początkiem nowego roku postanowiłam solidnie wziąć się za siebie, swoje nadprogramowe kilogramy (wcale nie pozostałość ciąży, a po prostu efekt zaniedbań z kilku ostatnich lat) i zaczęłam walczyć o nową sylwetkę. Jak na razie ze zmianą diety trochę kiepsko idzie, bo tu jeszcze tyle dobroci po świętach, ale mam nadzieję, że jak tylko zniknie już ta sterta jedzenia, a szczególnie słodyczy, będzie mi łatwiej wybierać zdrowe produkty, jeść regularnie, nie podjadać i pić duuuuuże ilości wody mineralnej niegazowanej. Bo tak naprawdę, kiedy chcemy zrzucić kilka kilogramów, nie powinniśmy absolutnie przechodzić na głodówki czy jeść jakieś minimalne ilości potraw, bo kiedy wrócimy do normalnych posiłków, te kilogramy wrócą, być może nawet z nawiązką. O wiele istotniejsze jest postawienie na zdrowe odżywianie, czyli warzywa i owoce rządzą, do tego rybka i mięcho, byle nie smażone, no i to co mnie osobiście najbardziej przeraża - rezygnacja z cukrów, czyli słodyczy :( Choć ostatnio czytałam, że zjedzenie jednej kostki czekolady o min. 70% zawartości kakao może nam nawet wspomóc odchudzanie. No cóż, może spróbuję, kiedy już nie będę mogła wytrzymać braku czekolady i sięgnę nawet po tę, której tak bardzo nie znoszę...

Mimo że z dietą na razie trochę na bakier, z aktywnością fizyczną ruszyłam pełną parą. Wybrałam na swoją mentorkę tak popularną ostatnio Ewę Chodakowską - po czasie pewnie okaże się, czy słusznie jest aż taka zachwalana. Zaopatrzyłam się nawet w książkę-pamiętnik "Rok z Ewą Chodakowską", żeby bardziej się zdyscyplinować i pilnować treningów. 

Źródło zdjęcia: www.empik.com

Książka ma nawet fajną formę, choć mi osobiści brakuje tam jednak miejsca na notatki związane z odżywianiem. Każdy miesiąc rozpisany jest na tygodnie, a te na dni, dla których ustalamy różne treningi - ważna wskazówka: nie może być monotonnie, czyli nudno, bo szybko się zniechęcimy. Poza tym każdego dnia powinniśmy uzupełniać ocenę naszego samopoczucia fizycznego, psychicznego i nastroju, a także możemy zapisywać różne swoje przemyślenia i refleksje. Książka jest ogólnie bardzo fajna, choć trochę droga. Jeśli ktoś ma więcej czasu mógłby podobną książkę stworzyć dla siebie sam. Mi barak na to czasu i chęci trochę. Aaa, zapomniałam dodać, że każdy miesiąc poświęcony jest danej partii mięśni i w książce znajdziemy również zestawy specjalne ćwiczeń na wzmocnienie tych konkretnych mięśni.

Tak więc od 1 stycznia rozpoczęłam swój bój o nową ja, ćwicząc jak dotąd Skalpel, a dziś dla odmiany kilka kilometrów na orbitreku. Teraz jestem tak zmęczona, że już tylko prysznic i sen, bo w nocy pewnie czeka mnie jak zwykle kilka pobudek, a jutrzejszy dzień pewnie też zaczniemy tradycyjnie dość wcześnie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz