Tak właśnie i oto dobiegło końca lato 2013. Nasze pierwsze lato w powiększonym gronie, pierwsze lato z Piotrusiem. Skończyły się upały, marzenie o morzu lub chociaż chwili w chłodnej wodzie. Skończyło się to, co lubię najbardziej, czyli dłuuuugie dni i bezchmurne noce, podczas których każdy dojrzeć mógł choć jedną spadającą gwiazdę. Skończyło się to lato i takie już nigdy więcej nie nadejdzie, bo już nigdy nie będzie pierwszego lata z Piotrusiem.
Skończyło się lato i oto nadchodzi moja zmora - zbyt krótki dzień, szaruga za oknem, chłodne dni i opatulanie się w cały ogrom ubrań, byleby tylko ja - zmarzluch - nie zmarzł. Ale będzie to też pierwsza jesień z naszym maluchem, pierwsze spacery po szeleszczących liściach - co prawda jeszcze w wózku, ale nasz już prawie półroczniak jest tak ciekawy świata, że kolorowe szeleszczące dywany pod nogami i kołami z całą pewnością wzbudzą jego ciekawość. I nawet mimo chłodu za oknem czy kapuśniaczku warto się zapatulić w te warstwy ubrań i wybrać na spacer dla zahartowania. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Do tej pory jesienią zawsze łapałam lekkiego doła i włączałam opcję "przetrwania" - byleby przetrwać te pół roku i znowu nastanie wiosna. Jednak w tym roku mój kochany szkrab rozwesela każdy mój dzień, więc nie mogę go zawieść i muszę stanąć na wysokości zadania - jesień i zima też może być fajna, trzeba tylko zmienić nastawienie, a z pewnością znajdzie się całe mnóstwo pozytywów. Trzeba tylko chcieć :)
A dla poprawienia humoru - herbatka z cytryną i sokiem malinowym domowej roboty :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz