środa, 18 września 2013

Nadeszła pora na jesienne przeziębienia :(

Po wczorajszej i przedwczorajszej dołującej, deszczowej i chłodnej pogodzie dziś wyszło słońce. Od razu po przebudzeniu stwierdziłam, że dziś w końcu dłuuugi spacer na mur beton, bo trzeba wchłaniać witaminę D póki jest taka możliwość. Niestety zatkany nosek i lekki kaszel zmienił nasze plany i zamiast długiego spaceru wybraliśmy się na krótki spacerek, tak dla zahartowania.




Na szczęście oprócz kataru Piotruś nie wykazuje żadnych innych objawów, nie ma nawet podwyższonej temperatury, więc jak na razie nie biegniemy do lekarza. Po pierwsze, bo boję się, że złapie przy okazji coś gorszego od innych pacjentów, a po drugie dlatego, że jak mówi znane przysłowie - katar leczony trwa 7 dni, a nieleczony tydzień. Spróbujemy więc domowymi sposobami się podkurować, a w razie czego będziemy kontaktować się z naszą panią doktor.


Zatkany nosek u dziecka wiadomo nie jest dla niego niczym przyjemnym, trzeba więc zrobić wszystko, aby ułatwić maluchowi oddychanie. Pierwsze co robimy i to niezależnie, czy jest katar czy go nie ma, to zaaplikowanie do noska wody morskiej. My od urodzenia używamy Sterimar baby, ponieważ można go używać w każdej pozycji, co w przypadku leżącego niemowlaka jest dużym ułatwieniem.


My czyścimy nosek zawsze rano przy porannej toalecie oraz wieczorem po kąpieli. Oczywiście woda morska to nie wszystko, trzeba jeszcze później powciągać wszystkie glutki. Nam służy do tego aspirator bez filtrów - bardzo wygodny w użyciu i czyszczeniu.


W czasie kataru używamy homeopatycznego leku Euphorbium, który poleciła nam jakiś czas temu nasza pani doktor. A dziś dowiedziałam się, że można jeszcze smarować maścią majerankową pod noskiem, żeby łatwiej się oddychało. Musimy koniecznie wypróbować ten sposób. No i jeszcze inhalacje, ale najpierw musimy się zaopatrzyć w inhalator.


A rodzice dla wzmocnienia odporności koniecznie będą wcinać domowe malinki :)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz