Czy są jakieś dzieci, które nie lubią kąpieli? Jakoś ciężko mi sobie to wyobrazić... Chociaż może jednak... Nasz synek uwielbia kąpiel, kocha wodę do tego stopnia, że w czasie chrztu zamiast płakać, jak ksiądz polał mu główkę, to beztrosko się roześmiał :)
Nasz kąpielowy rytuał zaczynamy najczęściej (jak mały jest bardzo zmęczony, to opuszczamy tę część programu) od masażu - najpierw stópki i nóżki, potem coraz wyżej, czyli brzusio, rączki, no i na koniec główka. A do masażu najlepiej sprawdza się u nas oliwka - jakaś zwykła, żadna tam wypasiona. Najpierw to była oliwka z Hippa, ostatnio zaopatrzyłam się w delikatną oliwkę z Nivei.
Jak już się wymasujemy, to przechodzimy dalej, czyli wskakujemy do wody. W wodzie oczywiście jakiś specyfik dla skórki, w naszym przypadku Oilatum. Kupić można wszędzie, i w drogeriach, i w aptekach, i w sieci oczywiście, trzeba tylko polować na dobre okazje. Dziś na przykład w aptece zapłaciłam o 22 złote mniej niż w drogerii i to wcale nie z powodu promocji, tylko produkt był importowany (nie wiem sama jak to możliwe, ale jednak). Jak już się wyciaplamy w wodzie, to szybko na ręczniczek, wycieramy się, pielucha i pajac, no i czas na kolację...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz